Od wczorajszego wieczoru przewertowuję opasłe tomiszcza słowników języka polskiego, aby znaleźć zestaw brakujących mi przymiotników, które chciałbym zastosować w opisie wydarzenia. Wypisałem ich już, zresztą, dość sporo, a w dalszym ciągu nie znalazłem takiego, który w pełni oddawałby zarówno atmosferę wczorajszego koncertu, jak i – przede wszystkim – niezwykłą jakość artystyczną muzyki i poziomu „artystycznej produkcji” zaprezentowanej przez kwintet Tomasz Kudyk New Bone {Tomasz Kudyk (tp), Bartłomiej Prucnal (sax), Dominik Wania (p), Maciej Adamczak (db), Patryk Dobosz (dr)}. I gdyby nie przyprószająca już skronie siwizna, to sięgnąłbym najchętniej po młodzieżowe „zaj…ście”, bo w tym właśnie przymiotniku kryje się owa emocja, której eksplozji wczoraj doświadczyliśmy, a której gigantyczne echo okleja jeszcze ściany klubu, jak piękne wspomnienie, którego nie wyrzuca się z pamięci. Znakomite kompozycje Jerzego Chruścińskiego (związanego z Teatrem Witkacego w Zakopanem od początku jego istnienia, uhonorowanego w 2008 przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Srebrną Odznaką „Zasłużony dla Kultury Polskiej”), Henryka Warsa i Bronisława Kapera w sensacyjnych aranżacjach Bartłomieja Prucnala, Dominika Wanii, Tomasza Kudyka oraz Joachima Mencla wypełniły repertuar wczorajszego wieczoru, a genialne unisona instrumentów dętych i nieporównywalne z niczym popisy solowe wybitnych instrumentalistów, potwierdziły pozycję tego niebywałego ansamblu na szczytach współczesnej europejskiej sceny jazzowej. Umiejętnie budowane napięcie konstruujące modelową dramaturgię koncertu, to jeden z kolejnych talentów lidera grupy, wybitnego trębacza zachwycającego czystym dźwiękiem swego instrumentu, Tomasza Kudyka. Rozpoczynające koncert trzy pierwsze kompozycje budują powoli natężenie przekazu, wprowadzając słuchacza w stan wzmożonej uwagi, by eksplodawać utworem „Sex Appeal” z solówką Dominika Wanii tak zagęszczoną i niezwykłą, że tylko na jej próbie zrozumienia i opisu można by oprzeć niejedną pracę doktorską. Gdyby Dominik Wania żył w trochę innych czasach, to po takim popisie posądzono by go niechybnie o kontakty z diabłem, bo – w istocie – jakże inaczej wyjaśnić prezentowaną przez niego maestrię i wirtuozerię wykraczającą daleko ponad możliwości dookreślane przymiotnikiem „ludzkie”. Na szczęście żyje hic et nunc, a my możemy być czasem zaszczycani potęgą tej zupełnie nieprawdopodobnej pianistyki. Drugi set wypełniają już tylko ładunki wybuchowe o rozległym polu rażenia, a kolejni soliści wykonują na Publiczności bezwzględne wyroki uzasadnione swym kunsztem, by po skończonym koncercie spoglądać tryumfalnie na pozostawione po sobie przecudowne zgliszcza. Zostaliśmy pokonani całkowicie i ostatecznie. I sprawiło nam to wręcz masochistyczną rozkosz. Wśród szczęśliwych ofiar wczorajszego bezwzględnego ataku piękna, z prawdziwą satysfakcją dostrzegliśmy Łukasza Żytę, Macieja Obarę i Maxa Muchę, a także przygotowujących się już do dzisiejszego koncertu Krzysztofa Szmańdę, Kamila Piotrowicza i Jakuba Więcka. 
Dziękujemy, Panowie z New Bone! To był świetny wieczór wypełniony wspaniałym jazzem! Musimy go koniecznie powtórzyć!